Roztopiony świecznik
Noc w górnej połowie
Dolna jeszcze rozświetlona
Bez wyjścia z przeciwności
A kiedy wymiesza się
Ze wzruszeniem ramion
Wzrok zmęczony czuwaniem
Podąży za krzykiem
I skargą na uschłe drzewo
Na zimny kamień
Znikając tam
Gdzie odpływam