Ostatni brzeg
Absurdalne obłoki
Nieczyste w formie i barwie
Są jak roznosiciele darów
Po których pali w ustach
A i tak nikt nie obwini ich
O kolejne plagi
Obudzone wilgocią dzwony
Biją bez opamiętania
Choć komu nie wiadomo
Na wyludnionych ulicach
Kłębi się kurz
Stukają poruszane wiatrem
Niedomknięte drzwi
W parku pomnik kogoś tam
Wchodzi w rolę Sfinksa
W oczekiwaniu na piasek