Martwa natura
Z niezmiernie małych kawałków
Księżyca i gwiazd
Bo kiedyś i nieba nie będzie
Układam stosy na półkach
W dogasającym świetle
Jakby kiedyś udało się je poskładać
Może będzie i pejzaż
I wszystko co na stole
Ginie jak ćmy
Gdzie
Gdzie usta gorące
Gdzie kwiaty czerwone