Jeśli dzień i noc boli
W gardle pali powietrze
Wciąż słyszę zderzające się głosy
Powoli wysycham
Kiedy to się staje
Przestrzeń opina mnie
Między jednym
A drugim wynurzeniem
Suplementy dają posmak
Słodzika
Urywanie historii
Przyjmuję jako nawyk
Tak jak pozę i wyraz twarzy
Nie do rozróżnienia
Tymczasem rysuję smoki
W kolorze soku z arbuza