Walec parowy
Na granicy niezapomnienia
Rzucone niedbale
Strumienie fontann
Co raz dłuższym cieniem
Zacierają kontury
Gdyby nie brak szmeru
Można by uwierzyć
W prawdziwość wody
I nie rozbierać jej
Na mnogość kropli
Bo czas zapętlony
Naszkicowany grubą kreską
Z każdym nieobecnym
W milczącym kondukcie
Z powtykanymi tu i ówdzie
Żółtymi karteczkami
Wpisuje się prawie idealnie
W rozczochrane myśli
O nocnych potyczkach