Kapelusz do spania
Długa seria i otwieram oczy
Deszcz i burza salwami o świcie
Cała okolica zamarła w dźwięku
Jak cios kosą o blachy parapetu
Na dole piętrzą się trawy
I stosy stokrotek
Najsłodszy sen wymyknął się nagle
Żal że tak dosłownie
Jest pora daleka od dziecięcych zabaw
Jest wypychanie po drewnianych schodkach
Dalej kilka kilometrów drogi
Meandrującej jak leniwa rzeka na kresach
Sztywność karku moim znamieniem
Jak dziwne że nie dostrzegłem tego od razu
Że świat taki jest mały
I mieści się tu
W sypialni