Pudełko marzeń
Nie wiem co zrobić z rękami
Kiedy przez matowoszare niebo
Przebija się rozmyty Księżyc
Mógłbym pomyśleć o delikatności
Dotyku i kołysania
Przy odgłosach kapiącej wody
Albo drodze karawany
Przez niezmierzone wyschnięte morze
Mógłbym spojrzeć ponad głowami
Sterczącymi jak kamienie z ziemi
Ale wolę jak się ulotni ze zmierzchem
Jak niepotrzebne zapiski
Wrzucone do kosza
Lepiej niech zostanie jeden obraz
Coś jak łza namalowana
Płynnym bursztynem
O zapachu niewinnego smutku