Jej srebrne dzwonki
Próbowałem się uwolnić
Wielkość urojona
Przygniotła mnie nad ranem
I nic nie było ciekawego
Że nie ma czasu ani przestrzeni
Koło południa złapałem się
Na ziewaniu
Nuda nuda nuda
Gruba przesada że tak będzie
Do wieczora
Nie ma nic
Tylko liście szurają o ciało
Równie ochoczo jak piasek
A zamki z piasku kiedyś to były
…
Nawet pokusie ulec nie mogę
Dobrze że są chmury
I świat gotowy na wszystko
Zimą taką prawdziwą
Będę niewidoczny pod białym