Kilka świec
Ogarnia mnie niemoc
Jest jak sklepienie bez prześwitu
Z przestrzenią bez końca
W gęstej mgle
Nikt nie jest gotowy
Na zniknienie słońca
Na zatrzymanie pociągu
Nocą w pustce między stacjami
Gdy za daleko zabrnąć w sny
Nie będzie pamięci
O dalekich światłach
Póki co ich rój nad głową
A każdy ruch z oporem
Jak w antycznej zbroi
Abstrakt za szkłem