Poczucie niedokończenia
Stolik kanapa i drzewa za oknem
Nawet powietrze i woda z nieba
Odbite przez kalkę
Chociaż kto teraz wie co to kalka
Bez sensu szarpiąc klamkę
Naruszam ciągłość rąk
Nie pamiętam ile już razy
Czego jeszcze nie pamiętam
Byle nie czuć za mocno
Najlepiej wcale
Język przywiera do podniebienia
Od czasu do czasu kaleczy się o zęby
Odbiegające dłonie próbują uchwycić
Całe oddawane ciepło nadaremnie
Próbuję zrozumieć dlaczego
W którym kierunku
Ale nikt niczego o tym nie napisał