W pół do godziny
Każdej
Podczas wspinaczki
Na wierzchołki megalitów
Otoczonych pustym
Horyzontem
Bez oczekiwania
Na komitet powitalny
Zmysły porażone
Milionem świetlnych punktów
Zwinięte w bezsenną zjawę
Zapadają się do punktu
Nieokreślenia
Nie ma wątpliwości
Że misterny mechanizm zegara
Zostaje wysadzony w powietrze
Koła zębate, zapadki
Rozrzucone wokół
Jak druty potykacze
By przestrzec wszystkich
Przed milczeniem